W poniedziałkowy wieczór 30-go maja miłośnicy kina z Dyskusyjnego Klubu Filmowego spotkali się wyjątkowo w „Bakalarce” przy muzyce na żywo i lampce wina. Mieliśmy przyjemność i zaszczyt uczestniczyć w spotkaniu z dwiema niezwykłymi osobami. Jak się przekonaliśmy 22-go maja w kinie podczas seansu „(Nie)obecność” jedna z tych osób trwa już w innym wymiarze, ale dzięki pamięci i magii kina reżyser, scenarzysta, pedagog, producent, aktor Piotr Łazarkiewicz wciąż jest wśród nas obecny. Choć bezpośrednio niewidzialny, jest niezmiennie młody, ma czarne skórzane spodnie, włosy do ramion, serdeczny wyraz twarzy. Piotr Łazarkiewicz odszedł wcześnie i niespodziewanie. Gdy zmarł na zawał serca, miał 54 lata. Na szczęście drugą bohaterkę spotkania mogliśmy zobaczyć i usłyszeć. Z reżyserką Magdaleną Holland - Łazarkiewicz, prywatnie żoną Piotra, rozmawialiśmy o sprawach ważnych i uniwersalnych: życiu i śmierci, perspektywie nieśmiertelności dzięki pamięci bliskich osób, miłości do wykonywanego zawodu, uroku małych kin „z duszą”.
W książce Remigiusza Grzeli „Obecność. Rozmowy” Krystyna Janda wyznała dziennikarzowi, że „nie potrafi ruszyć rzeczy” swojego zmarłego męża, wybitnego operatora filmowego Edwarda Kłosińskiego, w ich domu w Milanówku. Ze stratą każdy radzi sobie inaczej. Pani Magda Łazarkiewicz ukojenie znalazła w pracy, która jest zarazem jej pasją. Po kilku latach była gotowa, by stworzyć piękną i prawdziwą filmową mozaikę poświęconą mężowi. W dokumencie „(Nie)obecność” zdecydowanie nie ma rozpaczy. Jest poczucie, że człowiek może być nieśmiertelny, może być wciąż obecny mimo fizycznej nieobecności. Warto zapamiętać piękne zdanie: „Kochać, znaczy powiedzieć drugiemu: Ty nie umrzesz”. Już w dniu pogrzebu pozytywna energia zastąpiła rozpacz, bo Piotr Łazarkiewicz był niezwykłym, spełnionym człowiekiem. Mszę żałobną odprawił ksiądz Wojtek Drozdowicz, podobno wygłosił niesamowitą homilię, a po pogrzebie odbył się wyjątkowy koncert. Śpiewali i grali ukochani artyści reżysera, m.in. Maria Peszek, Zbigniew Hołdys, Krzysztof Majchrzak.
Piotra Łazarkiewicza fascynowali młodzi ludzie. Poświęcał uwagę odmieńcom i buntownikom. Z tej fascynacji zrodził się dokument „Fala” o festiwalu rockowym w Jarocinie. W późniejszym czasie to właśnie Jarocin przyczynił się do nieśmiertelności tego nazwiska i postaci. Miejscowe kino nosi imię Piotra Łazarkiewicza. Powstała też Akademia Filmowa im. Piotra Łazarkiewicza, która co roku, w czasie trwania festiwalu, organizuje warsztaty filmowe dla młodzieży.
Z czym kojarzy się Państwu tytuł „Kocham kino”? Czy tylko z cyklem prowadzonym przez Grażynę Torbicką? „Kocham kino” to tak naprawdę tytuł filmu Piotra Łazarkiewicza z 1987 roku. To opowieść o magii kina, a zarazem film w obronie zamykanych małych kin. Takich jak to nasze w Lipnie. To nasze małe przytulne kino zapewne spodobałoby się Panu Piotrowi. Większość mieszkańców nie docenia uroku i nie broni takich miejsc, uciekają do multipleksów. Pani Magdalena zachwycona fotografowała Kino Nawojka i mówiła pół żartem pół serio, że trzeba tu przysłać ekipę filmową na zdjęcia. Warto przywołać słowa z filmu „Kocham kino”, które wypowiada Elżbieta Czyżewska do swojego odnalezionego po latach syna: „Paweł, czy ty wiesz, co to jest film, tak naprawdę? To tak, jakbyś otworzył drzwi do zupełnie innego świata”.
Magdalena Łazarkiewicz wspominała podczas spotkania, że mąż doznał w dzieciństwie iluminacji, objawienia, gdy po raz pierwszy obejrzał film w kinie. Od tej pory marzył o zawodzie reżysera. Pani Magda z kolei stopniowo i powoli dojrzewała do wyboru drogi zawodowej. Było to tym trudniejsze, że zawód reżysera wybrała już wcześniej starsza siostra Agnieszka Holland, co narażało reżyserki na porównania. Magda Łazarkiewicz znalazła swój własny styl. „Praca jest dla mnie życiodajna. Reżyseria to mój pokarm, narkotyk, siła napędowa, źródło żywej energii. Kocham ten rodzaj aktywności” - przyznaje nasz gość. Stworzyła filmy ważne, poruszające różnorodne i istotne tematy: „Ostatni dzwonek” o grupie szkolnej młodzieży w trudnych czasach komunizmu, „Odjazd” o stosunku Polaków do ludzi z ziem poniemieckich, „Białe małżeństwo” o erotycznym niespełnieniu, „Na koniec świata” - dramat o miłości, namiętności i szaleństwie. Koniecznie trzeba zwrócić uwagę na dwa mądrze zrobione seriale: - „Ekipa” o grupie rządzących oraz „Głęboka woda” o pracownikach i podopiecznych ośrodka pomocy społecznej z Marcinem Dorocińskim w głównej roli.
Pierwszym filmem fabularnym, który stworzyła Pani Magda Łazarkiewicz po śmierci męża był film „Maraton tańca”. Akcja dzieje się w niewielkim miasteczku na Dolnym Śląsku. Mieszkańcy miasteczka za wszelką cenę chcą wygrać maraton, bo wygrana suma to klucz do lepszego świata. Reżyserka patrzy na nich nie szyderczo, lecz z dobrotliwym uśmiechem. Może nasze życie jest jak tytułowy „Maraton tańca”? Serdeczny, skromny Piotr Łazarkiewicz zakończył swój bieg mając zaledwie 54 lata. Dobiegł do mety jako wygrany, skoro staramy się o nim pamiętać i skoro ma wspaniałą żonę, która tę pamięć o Nim pielęgnuje. My wszyscy wciąż biegniemy.
Film „Nieobecność” kończy się pięknym cytatem z wiersza Tadeusza Różewicza:
„Więc to już wszystko, mamo?
Tak, synku, to już wszystko.
A więc to tyle, tylko tyle,
więc to jest całe życie?
Tak, całe życie”.
Monika Głowacka