Dyskusyjny Klub Filmowy
Klub Filmowy „SE(A)NS” działający przy Miejskim Centrum Kulturalnym zaprasza do kina „Nawojka” 7. lutego (piątek) o godz. 18 na projekcję filmu, który podbił serca widzów i krytyków: „Bestie z południowych krain”. Zapraszamy wszystkich miłośników kina!
„BESTIE Z POŁUDNIOWYCH KRAIN” - prelekcja dla widzów wygłoszona w dniu 7.02.2014
Doprawdy nie wiem gdzie podziały się Anioły
na południu Luizjany
Trzeba zaopiekować się wszystkimi dziećmi!
To prawda
chudziutka Hushpuppy jest dzielna
i silna jak bestia
Nie wolno jej płakać
Nie wolno się bać
Nawet gdy ojciec znika na kilka dni
a potem wraca w szpitalnym kitlu
przestraszony i wściekły jak zaobrączkowane zwierzę
Nawet gdy szaleje huragan i wszystko zabiera powódź
Nawet gdy dorośli piją na umór z rozpaczy
Tak Hushpuppy jest dzielna
i silna jak bestia
A jednak gdy woła w niebo: „Mamo!”
wszystkie kobiety w kinie wyciągają ręce
i otulają dziewczynkę niewidzialnymi skrzydłami
A mężczyźni złoszczą się na jej ojca
że umiera zostawiając córeczkę
w brudnym i bezwzględnym świecie
Aniele Stróżu
Do jasnej… Anielki
Weź się do pracy!
Sam tytuł „Bestie z południowych krain” budził we mnie mieszane odczucia i nie zachęcał do spotkania z tym filmem. Również kraj produkcji – Stany Zjednoczone i szum medialny wokół aktorów połączony z zachwytami krytyków nie były dla mnie zachętą. Okazało się jednak, że film ten został nakręcony jako produkcja niezależna, czyli poza wielkimi wytwórniami. Okazało się też, że jest to dzieło niezwykłe, urzekające, jakże inne od tego, co zwykliśmy oglądać. O tym filmie trzeba opowiadać jak o baśni.
Dawno, dawno temu, w Bathtub, gdzieś na południu Ameryki, zapewne w okolicach Luizjany, żyła sobie mała dziewczynka. Ależ nie. To wcale nie było dawno. Takie dziewczynki mieszkają gdzieś na świecie nawet dziś. Nie mają pięknych sukienek, zabawek, nie mają bezpiecznego domu z dziecięcym pokoikiem na poddaszu. Dziewczynka ma na imię Hushpuppy, a imię to oznacza głęboko wysmażoną kulkę kukurydzianego chleba. „Zobaczysz, jeszcze będziesz królową w Bathtub” – mówi jej ojciec i on naprawdę w to wierzy. Ale cóż za królestwo ma mieć ta dziewczynka? Przecież to są slumsy na zalewowych terenach, nawiedzanych przez huragany i powodzie! Prowizoryczne domy budowane z odpadów na peryferiach świata! Uczty z krabów, które dzieciom rzuca się wprost pod stół! A jednak paradoksalnie mamy wrażenie, że jest to krzepiąca baśń o królestwie, w którym żyje ta mała dziewczynka. Właściwie to nie dziewczynka, lecz wojownik, słodka bestia, która ma w sobie więcej odwagi niż większość dorosłych. Gwarantuję, że Państwo ją pokochają. Ta dziewczynka tworzy w swojej wyobraźni dzikie, groźne bestie, by podświadomie uczyć się od nich siły i opanowania.
Dzięki charakterystycznym zbliżeniom kamery oraz oglądaniu rzeczywistości oczami dziecka, możemy zauważyć wiele szczegółów, które z pewnością umknęłyby, jeżeli film zostałby przedstawiony z perspektywy dorosłego. „Bestie z południowych krain” uwodzą nieprawdopodobnie pięknymi kadrami przepełnionymi grą światła i barw. Film wymyka się schematom, korzysta z możliwości realizmu magicznego, więc światu rzeczywistemu pozwala przenikać się z wyobraźnią.
„Bestie z południowych krain” to ulubieniec krytyków filmowych z 2012 roku, nagrodzony m.in. Złotą Kamerą za najlepszy debiut w Cannes i nominowany do Oscara w czterech kategoriach. Aż trudno uwierzyć, że ten film opiera się na kreacjach dwojga absolutnych debiutantów. Odtwórca roli ojca, Dwight Henry, był właścicielem piekarni niedaleko miejsca, w którym pracowała ekipa filmowa. Zachwycił realizatorów filmu dramatyczną opowieścią o tym, jak odbudowywał swój dom po huraganie Katrina. Natomiast Quvenzhané Wallis to najmłodsza aktorka nominowana do Oscara za rolę pierwszoplanową. Dziewczynka, która zachwyciła świat mieszka wraz z rodziną na południu Luizjany, regionie, który był inspiracją dla filmowego Bathtub.
Film „Bestie z południowych krain” to debiut Benha Zeitlina, który nie tylko go wyreżyserował, ale też napisał scenariusz i skomponował muzykę. Zafascynowany Luizjaną i jej mieszkańcami, którzy co jakiś czas mierzyć się muszą z kataklizmami, tam właśnie postanowił osadzić akcję swojego filmu. Reżyser pojechał do Luizjany w 2005 roku. Chciał nakręcić dokument o ludziach, którzy przeżyli huragan Katrina. Ale nie pojechał do Nowego Orleanu, lecz na opuszczoną, nędzną prowincję. I został tam na wiele lat, bo jak przyznaje, „tu mieszkają najbardziej nieustępliwi ludzie Ameryki”.
Czy powstał zatem film o odwadze tych mieszkańców? Za moment będą się mogli Państwo o tym przekonać. Dla mnie jest to przede wszystkim film o Hushpuppy, małej samotnej dziewczynce, która pragnie ciepła i miłości, a musi wejść w prawdziwy, brutalny świat dorosłych, gdzie smutki topi się w alkoholu, a natura (ludzi i żywiołów) bywa dzika i nieobliczalna. Trzymajmy kciuki za Hushpuppy przez cały seans, bo ta kilkuletnia dziewczynka ma świadomość nadchodzącego końca jej małego świata. Spróbujmy zapomnieć, że to „tylko” film. A po projekcji zapraszam na spotkanie z gościem – doktorantką Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, która podzieli się swoimi spostrzeżeniami z punktu widzenia pedagoga, psychologa i socjoterapeuty.
Monika Głowacka